Jak widzisz podpis pod nazwiskiem – „trener mentalny”, to myślisz sobie, że ktoś musi być nieźle napompowanym bucem, żeby mieć czelność mówić o tym, że pomaga trenować ludziom mentalność? No właśnie… jak się to zracjonalizuje, to nawet coś w tym jest.
Czym jest mentalność?
Tak, właśnie tak, mentalność można trenować drodzy Państwo 🙂 I wcale nie ma to związku z czarodziejskimi zabiegami w duszącej woni kadzideł, ani niezwykłymi przedmiotami, sugerującymi, że mają niezwykłą noc. Bez obaw, trening to trening.
Zaczerpnijmy więc wiedzy i wyjaśnijmy czym jest mentalność. Według znanej encyklopedii jest to całość przekonań, postaw, poglądów, sposobu myślenia jednostki. Na mentalność mają wpływ czynniki społeczne, kulturowe i biologiczne. To ogólny system zasad, którymi jednostka kieruje się przy postrzeganiu, odczuwaniu, wartościowaniu i reagowaniu na życie społeczne, często jest nieuświadomiony.
Hm… dobra, czyli przekonania, postawy, poglądy, schematy myślenia, nieuświadomione sposoby reagowania, postrzegania odczuwania można zmieniać… WOW. Wyobrażasz sobie? Można je zmieniać przez trening! Przez trening! Czy działa? Ano działa.
No i jeżeli pomyślałeś, że masz apetyt na takie zmiany to mam dobre wieści. Są na to ćwiczenia. Nie trzeba wychodzić na siłownie, ale trzeba ciężko pracować każdego dnia. Każdego dnia robić małe rzeczy, które powtarzane systematycznie sprawią, że jakość życia nabiera czystej zajebistości.
Podam Ci przykład, który przepracowałam na samej sobie.
U mnie chodziło o pewność siebie. Poziom 0. Nawet nie pewność siebie, ale pewność że bankowo robię wszystko gorzej niż inni w konkretnej dziedzinie. Wyglądam gorzej, ubieram się słabiej, tworzę gorzej, jestem mniej profesjonalna, mam mniejszą wiedzę, mniejsze doświadczenie, noooo i dopisz co przychodzi Ci do głowy z doświadczenia 🙂
Jakie zabiegi zastosowałam?
- Zaczęłam obserwować swój dialog wewnętrzny. Okazało się że był tragiczny. Ja myślałam, że inni myślą o mnie źle, ale ja sama? Serio? Z obserwacji przeszłam do reakcji. Przestałam się na niego zgadzać. Na początku było trudno, teraz pojawia się niesamowicie rzadko.
- Zaczęłam racjonalizować moje myśli, mówię o tych negatywnych, które wkładałam w usta i umysły innych ludzi. Racjonalizacja dała mi wolność.
- Zaczęłam słuchać komplementów. Nie jako coś grzecznościowego. Zaobserwowałam te powtarzające się i wzięłam jako swoje. Uznałam… no rzeczywiście tak jest. Rzecz jasna nie bezpodstawnie 😀
- Każdego wieczora wypisuje w notesie 5 zdań zaczynających się od słów „Jestem dzisiaj z siebie zadowolona bo…”. Pozwoliło mi to zobaczyć, że mam powody, żeby myśleć o sobie dobrze. Codziennie robię coś z czego jestem zadowolona.
- Uczę się słuchać mojej intuicji. Jeszcze nie zawsze odróżniam ją od niewiele znaczących szumów, ale wiem kiedy się udaje. Jak zrobię coś zgodnie z intuicją zawsze okazuje się, że wynik daje mi szczęście i satysfakcje.
- Uczę się dawać sobie rozwiązani, które w danej sytuacji poradziłabym najlepszemu przyjacielowi. To jest ciekawe… warto wypróbować.
Czy to jest łatwe? No nie jest, bo jak wszystko wymaga pracy. Pracy z własnymi słabościami, obciążeniami i ograniczeniami. Ale warto jak 150! Dzisiaj jestem w stanie bez zawahania robić rzeczy, wystawiając się na ocenę innych ludzi. Nawet robię to z premedytacją, żeby testować samą siebie 😀
Polecam!
Kasia Czajkowska.